Odparcie ataku na europejską demokrację

, napisane przez przetłumaczyła Monika Butryn , Sebastiano Putoto

Wszystkie wersje tego artykułu: [English] [polski]

Odparcie ataku na europejską demokrację
Kapitol był miejscem ostatnich dramatycznych wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Źródło: Wikimedia Commons

Jest 6 stycznia 2021: nie upłynął nawet tydzień roku, który miał być wybawieniem od zdominowanego przez pandemię i, mówiąc szczerze, posępnego 2020. Nasz wzrok przyciąga ekran telewizora: obrazek na żywo z Kapitolu w Waszyngtonie – świat patrzy ze strachem i niedowierzaniem na atak (nie sposób nazwać tego inaczej) na fundamenty amerykańskiej demokracji. Czy coś takiego mogłoby zdarzyć się w Europie?

Prezydent Stanów Zjednoczonych – naczelny dowódca światowego supermocarstwa – przez tygodnie opierał się, by w końcu przyznać się do porażki wyborczej i szukał sposobów na wykaraskanie się z niej, uciekając się do oskarżeń o oszustwo wyborcze i fałszerstwo. Zachęcał tym samym kraj do uwierzenia w swoją własną iluzję szlachetnej i przytłaczającej wygranej, nawołując swych zagorzałych sprzymierzeńców do pomocy w odzyskaniu prawowitej władzy u steru – a więc tam, gdzie właściwe sam się jeszcze znajduje.

Atak na Kapitol

Nie zaskakuje zbytnio fakt, że tysiące amerykańskich obywateli odpowiada na ten apel. Jest wczesne popołudnie na Wschodnim Wybrzeżu, Europejskie rodziny zasiadają do kolacji po wyczerpującym dniu zdalnej pracy lub nauki. Amerykańscy senatorowie i kongresmeni zaczynają potwierdzać zwycięstwo Joe Bidena w wyborach na Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jak często w takich chwilach się dzieje, rzeczywistość zostaje zakłócona przez wiadomość z ostatniej chwili, przyprawiającą o wypieki właściwe dla amerykańskiej kablówki, lecz nie tak kolorową: budynek Kapitolu, siedziby Kongresu USA, uległ oblężeniu.

Jeśli śledziliście na żywo przejęcie Kapitolu, możecie wyjaśnić swoje zdezorientowanie widokiem bawolich czapek, gadżetów MAGA czy flag Konfederacji. Jak mówi znane porzekadło: „Wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa.” [1] Porzekadło nie dodaje: “…a za trzecim, jako mem”. Lecz surrealizmy na bok, atak na Kapitol nie zdarzył się znikąd. Jest bezpośrednim skutkiem trwającej od dekad politycznej polaryzacji, zezwalaniem przez mainstreamowe partie polityczne na to, by skrajna prawica uzyskiwała krótkoterminowe wyborcze zwycięstwa oraz rosnącego braku zaufania wobec demokratycznych instytucji. Żadne z powyższych nie jest właściwe jedynie dla Stanów Zjednoczonych i aż prosi się, by zwrócić uwagę na ostatnie wydarzenia – oraz na to, jak należałoby na nie zareagować – również z punktu widzenia naszego, europejskiego krajobrazu politycznego.

Z całą surowością prawa

Po pierwsze, należy przyjąć za jasność, że Donald Trump, Prezydent USA, przez jeszcze około tydzień ponosi polityczną oraz, pozornie, prawną odpowiedzialność za to, co stało się na Wzgórzu Kapitolu. Bawił się daleką od merytorycznej i przekłamaną narracją co do wyników wyborów, której używał jako broni do podważania wiarygodności amerykańskich wartości konstytucyjnych, prowokując swoich sprzymierzeńców do dokonania sabotażu na Kongresie. Po drugie, osoby uczestniczące w zamieszkach dokonały w istocie złamania prawa, włamując się do budynku Kapitolu i do biur wybranych kongresmenów.

Stąd pytanie: czy zachowanie to powinno być ścigane «z całą surowością prawa» [2]? Krótko mówiąc: tak. Najbardziej podstawowym prawem “fizyki” wspólnot żyjących w imię prawa jest to, że działania mają konsekwencje. Jeśli rządy prawa stanowią podstawę systemów demokratycznych, nie ma miejsca na wątpliwości co do słuszności kary.

Granice prawa

Nacisk jest jednak położony na pewność, nie na efekt. Znaczy to, iż niezależnie od jej dotkliwości, kara poniesiona za tego typu czyn nie przywróci zaufania w system demokratyczny, ani nie ocali tych, którzy przestali czuć się częścią demokratycznych społeczeństw. Wystarczy pomyśleć o karze śmierci (charakterystycznej cechy wymiaru sprawiedliwości Stanów, rzucającej złe światło na ich demokratyczny mandat), która spełnia swoją rolę, zniechęcając do ciężkich przestępstw. Lub, bliżej naszego podwórka, przywołać sprawy sądowe przeciwko Silvio Berlusconiemu, byłemu premierowi Włoch, z których to wiele zostało przez niego wygranych w sądach, lecz osądzonych dotkliwie przez lud: Berlusconi utracił swoje poparcie polityczne i nie mógł kontynuować rządów, w dużej mierze opartych jedynie na swojej osobowości, w latach 2000. Nie można być ślepym na fakt, że prawo, porządki konstytucyjne, podobnie jak waluty i wiele instytucji powołanych do ochrony systemów demokratycznych i praw obywatelsko-politycznych, opierają się na zmiennym konsensusie. Przykładem może być rzekoma sympatia niektórych członków policji Kapitolu do uczestników zamieszek. Innymi słowy, prawo nie ma znaczenia, jeśli nikt mu nie ufa.

Transatlantyckie więzy

Prawdą jest, że Zachód od dekad doświadcza coraz większego dyskomfortu oraz sprzeciwu wobec demokracji reprezentatywnej, praw mniejszości i rządów prawa, instytucji międzyrządowych – czego tylko chcecie. U podstaw powolnej degradacji zachodniego porządku liberalnego leży niezdolność do uznania złożoności, nieporozumień i konfrontacji politycznej za istotną część demokratycznej debaty. Leżą u jej podstaw również konsekwentne wysiłki na rzecz odczłowieczenia przeciwników politycznych, w walce o to, kto jest bardziej „obudzony” lub kto jest większym patriotą.

W ramach tego liberalnego porządku, Europa zawsze czuła i zachowywała się jak gorszy brat amerykańskiej demokracji, idealizując jej cechy i jednocześnie będąc niezdolna do zarówno analizy jej błędów, jak również stania się dojrzałą unią polityczną, jaką powinna się stać. W dużej mierze może to wynikać ze znacznego uzależnienia w okresie powojennym od militarno-ochronnej tarczy transatlantyckiego mocarstwa. Brak „strategicznej autonomii” ze strony Europy oznaczał, że przez większą część XX wieku UE, w większości przypadków, dostosowywała się politycznie do Stanów Zjednoczonych.

Co byśmy jednak powiedzieli, gdyby europejski kraj – na przykład Białoruś – stosował karę śmierci, jego sędziowie i prokuratorzy byli mianowani w drodze polityczno-wyborczych negocjacji, jego drugi najważniejszy organ władzy wykonawczej przewodził jednej z izb legislacyjnych (prawdopodobnie, tej bardziej wpływowej), aż do faktycznego zerwania więzi wyborczych i gdyby jego przemysł komunikacyjny skupiony był w rękach prywatnych super-konglomeratów medialnych?

Ku przestrodze

Początkowe komentarze medialne na temat zamieszek na Kapitolu pośpiesznie przyznały, że „Trump był symptomem, a nie przyczyną czegoś poważnie zepsutego w Ameryce, i że największym zmartwieniem nie był ustępujący prezydent, ale jego dziesiątki milionów zwolenników, którzy nigdzie się nie wybierają”. Elektorat Trumpa z pewnością ponosi odpowiedzialność za przydzielenie autorytarnemu przywódcy najwyższego urzędu w kraju, ale jest to raczej wymówka i sposób na uniknięcie odpowiedzialności przez tych, którzy są równie, jeśli nie bardziej odpowiedzialni.

W obliczu intensywnych zmian technologicznych, część ludzi stała się bezużyteczna w swoich zawodach, a klasa polityczna zdecydowała się zignorować ten fakt i przenieść odpowiedzialność na integrację handlową (a.k.a globalizację) lub migrantów, wobec których siała rosnącą niechęć. Systemy edukacyjne w zachodnich demokracjach coraz bardziej koncentrowały się na ciężkich do zmierzenia – ale i do „sprzedania” – kompetencji, odrzucając nieformalne i miękkie umiejętności, takie jak wzajemne zrozumienie, myślenie krytyczne, a nawet zwykłe umiejętności czytania ze zrozumieniem. Partie i politycy głównego nurtu, przede wszystkim Partia Republikańska Stanów Zjednoczonych, umożliwiły istnienie i dokooptowały do swoich programów skrajnie prawicowe idee antydemokratyczne.

Wreszcie, „fake newsy” to bynajmniej nie niedawny wynalazek: już w 2004 r. cytowano anonimowego pomocnika ówczesnego prezydenta George’a W. Busha, który powiedział: „kiedy działamy, tworzymy własną rzeczywistość”. Trump był po prostu skuteczniejszy niż inni, jeśli chodzi o uczynienie z wyżej wymienionych czynników efektywnego narzędzia wyborczego. Przestroga jest taka, że mimo że przegrał wybory, jest wielu niedoszłych autorytarnych pretendentów, którzy tylko czekają, aby kontynuować jego dzieło.

Przywrócenie instytucji demokratycznych

Z instytucjonalnego punktu widzenia, lekcja, której powinniśmy się nauczyć od Stanów Zjednoczonych, dotyczy podziału władzy. To ich federalna struktura utrudnia pełne przejęcie Stanów Zjednoczonych przez autorytaryzm. Władze federalne, stanowe i lokalne w USA mają własne rządy i organy ustawodawcze, własną policję i/lub siły zbrojne. Struktury federalne tworzą punkty przecięcia się uprawnień, które stoją na drodze pojedynczej jednostki do obalenia demokracji. Dlatego poddanie się totalitarnym reżimom przez Europę, jak stało się w latach trzydziestych, wymagałoby skoordynowanego i systemowego ataku. Niemniej, Europa – a dokładniej Unia Europejska – wielokrotnie odbijała się od ściany, próbując przywrócić praworządność i system demokratyczny w niektórych państwach członkowskich. Wynika to z braku dostatecznych kompetencji i władzy oraz z celowych wysiłków na rzecz stłumienia budowy polityk europejskich, co zwiększa presję na demokrację w Europie.

Podczas gdy konsekwencje oblężenia Kapitolu mają miejsce się po drugiej stronie Atlantyku, musimy – jako europejscy federaliści i radykalni demokraci – kontynuować walkę o tworzenie instytucji, które ucieleśniają ochronę naszych praw i wartości jako aktywnych obywateli. Musimy opowiedzieć się za punktami wspólnymi systemowych uprawnień federalnych, ponieważ mogą one zapewnić najlepszą ochronę przed autorytaryzmem. Brońmy powolnego tempa debaty politycznej, ponieważ może ona dać nam czas na budowanie konsensusu i zwalczanie polaryzacji politycznej. Nie będzie to kopia amerykańskiego federalizmu, ale system nim zainspirowany. System federalny oparty na wielojęzyczności, w społecznej gospodarce rynkowej, która nie pozostawia nikogo w tyle; na demokracji przedstawicielskiej, która zapewnia wolność tym, którzy w niej uczestniczą.

Notatki

[1K. Marx (1852), 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte, dostępny tutaj.

[2Wiceprezydent Mike Pence – konto na Twitterze.

Vos commentaires
moderacja a priori

Attention, votre message n’apparaîtra qu’après avoir été relu et approuvé.

Qui êtes-vous ?

Pour afficher votre trombine avec votre message, enregistrez-la d’abord sur gravatar.com (gratuit et indolore) et n’oubliez pas d’indiquer votre adresse e-mail ici.

Ajoutez votre commentaire ici

Ce champ accepte les raccourcis SPIP {{gras}} {italique} -*liste [texte->url] <quote> <code> et le code HTML <q> <del> <ins>. Pour créer des paragraphes, laissez simplement des lignes vides.

Suivre les commentaires : RSS 2.0 | Atom